Wehikuł czasu czyli nostalgia...

Zapraszam Państwa do obejrzenia kolejnego filmu w tym jakże trudnym i dziwnym dla nas wszystkich czasie. Dużo czasu spędzamy w domach imając się różnych sposobów na poradzenie sobie z nadmiarem czasu. Oczywiście nadrabiamy zaległości różne, także te kulturalne: czytamy odkładane wiecznie książki czy oglądamy filmy. Jestem pewien, że często wpadamy w nostalgię i wspominamy czasy sprzed pandemii albo też przypominamy sobie jakieś ważne dla nas chwile z przeszłości zastanawiając się nad zbyt szybko upływającym czasem, mając jednocześnie świadomość, że przeszłości nie można przeżyć jeszcze raz. No właśnie nie można przeżyć jeszcze raz, ale czy aby na pewno? A może da się jednak coś zrobić aby jeszcze raz wrócić z nostalgią do przeszłości? O takim właśnie nieprawdopodobnym marzeniu opowiada film, który tym razem polecam Państwu do obejrzenia, kiedy dopadnie Was chandra.

„Poznajmy się jeszcze raz” bo o tym filmie w reżyserii Nicolasa Bedosa mówię, pokazuje, że można znaleźć choć namiastkę powrotu do przeszłości, można znaleźć pewien substytut wehikułu czasu. Bohaterem filmu jest starzejący się rysownik Viktor (Daniel Auteuil), nie nadążający za nowinkami technologicznymi artysta, który nie potrafi odnaleźć się we współczesnym, zdigitalizowanym świecie. Absolutną przeciwnością jest jego żona Marianne (Fanny Ardant) zachłystująca się możliwościami jakie niesie ze sobą sztuczna inteligencja. Ta niezgodność charakterów doprowadza w końcu do rozstania małżonków, a mówiąc ściślej nasz bohater zostaje przez żonę wyrzucony z mieszkania i pozostawiony ze swoimi rozterkami sam sobie. I kiedy wydaje się, że znikąd pomocy, rozbłyskuje nagle światełko w tunelu. Otóż pewien znajomy prowadzi osobliwy, acz bardzo dochodowy biznes: na życzenie klientów przenosi ich do dowolnie wybranej epoki i dowolnego wydarzenia za pomocą technik filmowo-teatralnych. Buduje scenografie, zatrudnia aktorów i oto nagle możemy znaleźć się w epoce wiktoriańskiej, spotkać się przy barze z Ernestem Hemingwayem albo zjeść obiad z Marią Antoniną. Młody biznesmen proponuje więc Viktorowi przeniesienie go do epoki i wydarzenia, które sobie wybierze, ot tak, ku pokrzepieniu serca. A nasz bohater postanawia, że chciałby odtworzyć pewne wydarzenie z roku 1974, kiedy to w Lyonie, w małym barze „Belle Epoque” poznał zjawiskową, rudą piękność i zakochał się w niej, a ona  po latach wyrzuca go z ich wspólnego mieszkania.

Po co to robi, czy nie ma dość nieudanego małżeństwa, czy nie zniechęca go znana nie rozumiana przez niego przyszłość? Przecież doskonale sobie zdaje sprawę, że jest to mistyfikacja i to za jego ciężko zarobione, niemałe zresztą, pieniądze. A jednak brnie coraz bardziej w tą niewybredną, zdawałoby się, zabawę. I nie przeraża go wiedza, że jest na planie filmowym, że zewsząd obserwują go kamery, że tapeta odpada z niedbale zainscenizowanych ścian, a po ulicach chodzą ciągle ci sami ludzie, w tych samych sekwencjach.
 

Czy Viktor odnajdzie sens życia? Czy pogodzi się z upływający  czasem, a może na nowo odnajdzie miłość swego życia? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w filmie „Poznajmy się jeszcze raz” w reżyserii Nicolasa Bedosa, którego obejrzenie z czystym sumieniem polecam. Ten nieco sarkastyczny, trochę nostalgiczny i świetnie zaaranżowany, lekki obraz nie tylko pobudzi Wasze wspomnienia i pokrzepi nasze nieco sponiewierane sytuacją dusze, ale także pokaże nowe spojrzenie na sztukę i jej możliwości w kreowaniu rzeczywistości. A być może także skłoni nas do zastanowienia się nad tym, co uczyniło nas tymi, kim jesteśmy?

Jarosław Skrobecki
 

Wehikuł czasu czyli nostalgia...

Partnerzy

Korzystając z naszej przeglądarki wyrażają Państwo zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Używamy ich do celów statystycznych. W programie służącym do obsługi stron internetowych można zmienić ustawienia dotyczące cookies.
Rozumiem