Propozycja filmowa na letnie wieczory - Jarosław Skrobecki poleca!

Tym razem mam dla Państwa propozycję filmową na letnie, krótkie choć chłodne wieczory i jest to dzieło zupełnie zaskakujące. A jaki to film?
To „JOJO RABBIT” w reżyserii Taika Waititi – nowozelandzkiego reżysera pracującego w Hollywood, który za ten obraz dostał 6 nominacji do Oscara. Tytułowy Jojo Rabbit to 10 letni młodzieniec, zafascynowany pewną postacią. Jeśli powiem, że rzecz dzieję się w małym niemieckim miasteczku podczas II Wojny Światowej, myślę, że zorientujecie się iż idolem tym jest nie kto inny jak Adolf Hitler. Fascynacja naszego bohatera jest tak silna, że Hitler jest także wyimaginowanym przyjacielem i towarzyszem codziennych zabaw. I nie odkryję tu nic nowego kiedy odwołam się do uwielbienia graniczącego z histerią, jakie wywoływali Beatlesi, bo ten sam mechanizm obserwowaliśmy wcześniej w nazistowskich Niemczech, a dotyczył on oczywiście Fuhrera czyli Adolfa Hitlera. Zresztą nawet to skojarzenie nie wzięło się znikąd – film bowiem otwiera zaśpiewana po niemiecku piosenka Beatlesów „I Wanna Hold Your Hand”. – i robi piorunujące wrażenie!

Poznajemy JoJo kiedy przygotowuje się do swojego pierwszego weekendu w letniej szkółce Hitlerjugend. Pokój młodzieńca cały wyklejony jest nazistowskimi plakatami propagandowymi czyli jest to typowy w tamtym czasie przykład młodego fanatyka. I pewnie takim by został do końca gdyby nie matka, która swoim ciepłem i rozsądkiem skutecznie łagodzi wpływy wszechobecnej propagandy. Na dobre, życie naszego bohatera zmienia się kiedy po nieudanym weekendzie z Hitlerjugend zostaje przymusowo w domu i odkrywa sekret swojej matki; otóż okazuje się, że za ściana ukrywa ona żydowską dziewczynkę. To spotkanie i emocje nim wywołane na zawsze zmienią naszego małego bohatera.

Film ten w sposób zupełnie inny, od ogólnie przyjętego kanonu, opowiada o okrucieństwie wojny, o indoktrynacji, o fanatyzmie i o kulcie jednostki. Dlaczego to inny sposób? Bo ten film to satyra, komiks wręcz groteska, pokazująca w sposób przerysowany wszystkie poważne problemy o jakich mówimy w kontekście nazizmu, holokaustu i fanatyzmu. Ale przecież to nie pierwszy artysta pokazujący nam okrucieństwo wojny w groteskowy sposób. Przed Taika Waititi robili to chociażby Charlie Chaplin czy Mel Brooks.

Film jest dobrze napisany świetnie zrealizowany, a wszechobecna groteska, komiksowe stroje i dekoracje sprawiają, że ogląda się go z wielką przyjemnością, coraz bardziej w miarę oglądania, zatracając się w upływającym czasie. Momentami śmiejemy się do rozpuku by za chwilę zasmucić się, a na końcu dojść do konkluzji, że był to śmiech przez łzy i że nic nie jest oczywiste, a przesłanie jest aktualne do teraz, a może teraz przede wszystkim? Całości dopełniają świetne role aktorskie młodego Romana Griffina Davisa , Thomasin Mckenzie, Scarlet Johansson, samego reżysera i niezrównanego Sama Rockwella dopełniają kompozycję obrazu. To przyjemność oglądać ich na ekranie!

Ostateczny osąd pozostawiam Wam moi drodzy. Zaręczam – świetnie spędzicie czas oglądając film o wstrętnych czasach zrealizowany pozornie lekko i niezwykle sprawnie. To film do obowiązkowego obejrzenia.

Propozycja filmowa na letnie wieczory - Jarosław Skrobecki poleca!

Partnerzy

Korzystając z naszej przeglądarki wyrażają Państwo zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Używamy ich do celów statystycznych. W programie służącym do obsługi stron internetowych można zmienić ustawienia dotyczące cookies.
Rozumiem